Na starcie okazuje się, że „karawana” składa się z naszej dwójki, 3 wielbłądów i przewodnika mówiącego tylko po arabsku i trochę po francusku. To akurat nie są nasze ulubione języki, więc ciekawe jak będziemy się dogadywać. Przyglądamy się z nieukrywaną ekscytacją to zwierzakom, to niekończącej się przestrzeni piasku przed nami. Nasz jedyny kontakt z wielbłądami ograniczał się do tej pory do kilkuminutowej przejażdżki w Jordanii. Tu mamy spędzić na nich najbliższe 4 godziny, wędrując nie wiadomo gdzie, nie wiadomo z kim. Dostajemy po butelce wody i ... ruszamy. ...